Podjechali ich czarnym służbowym samochodem pod szkołę.
Przyjrzała się uważnie ogromnemu budynkowi i przełknęła głośno ślinę.
-Nie martw się. Wszystko będzie okej – wspierał ją mężczyzna
do którego od teraz miała mówić „tato”. Był wysoki, miał dobrze zbudowaną
sylwetkę i elegancki garnitur. Włosy miał czarne, a oczy brązowe. Miał ładne
rysy twarzy i ciepły uśmiech. Położył jej rękę na kolanie i odwrócił w jej
stronę. –Powodzenia w szkole – mruknął i przesunął dłonią po jej udzie, co
spowodowało, że wyskoczyła z samochodu jak oparzona. Nie słuchając go ruszyła
prosto w stronę szkoły.
Weszła do środka i uderzył ją zapach detergentów. Jak na prywatną szkołę to mają tu niezły
standardzik – pomyślała. Rozejrzała się w koło i wyjęła kluczyk do szafki z
kieszeni jej miętowych rurek. Nigdzie nie widziała szafek. Nagle poprzez
harmider usłyszała wołanie:
-Alyson! Alyson! – rozpoznawała ten głos. Jeszcze nie
potrafiła dopasować go do konkretnej twarzy, ale znała go. – Hej piękna –
stanął przed nie ten chłopak, który zaczepił ją dziś rano. Uśmiechnęła się
niego lekko. – Niech no zgadnę. Zgubiłaś się? – po jej delikatnym skinięciu
głową złapał ją za łokieć i poprowadził przez tłum ludzi.
Zeszli po schodach na dół. Chłopak spojrzał mały kluczyk w
jej ręce i pociągnął ją w głąb korytarza. Biegnąc za nim Aly uświadomiła sobie
ilu ludzi na nich patrzy. Czuła się nieco skrępowana. Czuła zawistne spojrzenia
dziewcząt, które były zazdrosne o to, że jej przewodnikiem jest Kieran. I
chłopców, którzy patrzyli na nią łakomym wzrokiem.
W końcu zatrzymali się przed rzędem zielonych szafek.
Dziewczyna rozejrzała się za tą, na której był jej numerek. Otworzyła ją i na
zmieniła jedne trampki na drugie. Zamknęła ją z powrotem. Odwróciła się do
chłopaka i ruszyli razem w górę schodów.
Szli rozmawiając i
uśmiechając się do siebie. W pewnym momencie dziewczyna potknęła się i upadłaby
gdyby nie silne ramiona, które ją złapały. Stanęła prosto i spojrzała wprost na
chłopaka, który miał blond włosy i oczy takie same jak ona. Nie zwykłe zielone,
ale szmaragdowe.
***********************************************
Otworzył komputer i włączył pocztę. Znalazł tam kilka
rachunków i reklam. Już chciał wstać i iść do pracy, ale znalazł coś, co go
zaniepokoiło. A mianowicie e-maila od jego starego znajomego. Otworzył go i
serce mu zwolniło. Znalazł tam zdjęcie swojej ukochanej – matki jego syna – z
dwójką noworodków. Zdjęcie, które zrobił on sam w dniu, w którym postanowili
się rozdzielić i zaopiekować po jednym z bliźniąt. Zaraz pod nim zdjęcie pięknej
blondynki ze szmaragdowymi oczami. Blondynki, którą była Alyson – drugie z
bliźniąt.
Zdjęcie zrobione tutaj. W ich miasteczku. Wysiadała z
samochodu przed szkołą. Nie wierzył w to co widział. Skąd on wiedział? Jak
znalazł te zdjęcia? Co ona tu robiła?
Sięgnął po komórkę i napisał szybko do niego: Chyba się zaczęło. Wracaj do domu bez
względu na wszystko.
***********************************************
Wyszła ze szkoły okropnie zmęczona. Nie miała siły na nic.
Rozejrzała się po parkingu i dostrzegła samochód jej ojca. Potruchtała szybko i
otworzyła drzwi pasażera. Jednak nie mogła tam usiąść, bo siedział tam mały
chłopiec. Zdziwiła się bardzo. Zamknęła je jednym ruchem i wskoczyła na tylnie
siedzenie. Jechali w milczeniu. Nagle z nieba lunął deszcz. Chłopiec westchnął
na co mężczyzna się roześmiał. Zatrzymali się w końcu na podjeździe.
-Max – zaczął kierowca – idź do domu i powiedz cioci, że my
zaraz przyjdziemy. Muszę porozmawiać z Aly.
-Dobrze wujku – uśmiechnął się szeroko chłopiec. – Ładna
jesteś – zwrócił się do mnie i pobiegł szybko do drzwi.
-Ma bystrzak racje – szepnął.
-W związku z czym? – spytała nie bardzo wiedząc o co chodzi
-Jesteś naprawdę piękna – wysiadł i przesiadł się do tyłu. –
Wiesz… Kiedy cię tylko zobaczyliśmy od razu wiedzieliśmy, że jesteś doskonała.
Taka piękna i podobna do naszej kochanej Lucy – westchnął i odsunął luźny
kosmyk jej włosów za ucho. Zbliżył się do niej i delikatnie musnął jej usta.
Dziewczyna odsunęła się i szarpnęła za klamkę od drzwi.
Wyskoczyła z samochodu i pognała do środka. Zdjęła buty i weszła do jadalni.
-Aly, kochanie – uśmiechnęła się do niej kobieta w długiej
sukience, bamboszach i fartuszku w truskawki. – Siadaj. Masz ochotę na
kotlecika czy gołąbka?
-Nie jem mięsa – szepnęła. – Nie lubię.
-Och… To może chociaż ziemniaczki i sałatkę?
Dziewczyna wzruszyła ramionami. Nie była za specjalnie
głodna, ale zawsze lepsze to niż potem włóczenie się po tym domu w poszukiwaniu
jakiegokolwiek jedzenia.
-Jak masz na imię?
-Aly. A ty?
-Max. Ciociu, czy Aly może ze mną pograć na komputerze?
-Max- zaczęła kobieta – Aly chyba musi odrobić lekcje.
-W sumie to nie – zaczęła dziewczyna. – Zawrzyjmy umowę.
Gramy przez godzinę, a potem idziemy na spacer. Już się przejaśnia więc pogoda
będzie idealna.
Uśmiechnęła się i szybko wsunęła obiad. Zastanawiała się
gdzie podział się jej adopcyjny ojciec.
-Proszę pani…-zaczęła, ale kobieta szybko jej przerwała.
-Nie mów tak do mnie. Wiem, że nie chciałabyś mówić do mnie
mama, ale możesz do mnie mówić Kathrin.
Uśmiechnęła się do dziewczyny. Ta odwzajemniła ten miły gest
i zapytała ją czy może dostać klucz do swojego pokoju. Kobieta z lekkim
zdziwieniem podała go dziewczynie, a ta pognała do siebie w chwili gdy
mężczyzna, którego odtąd zamierzała unikać wszedł do domu.
______________________
Okej... W końcu jest... Trochę długo mi się go pisało...
PS Dedykuję go mojej przyjaciółce, która chyba jest jedyną osobą czytającą tego bloga...
PPS Kolejby rozdział (mam nadziję) pojawi się szybciej...
PPPS Polecam bloga: http://forevertogether-or-alwaysalone.blogspot.com/
I zapraszam na: http://smak-zycia-story.blogspot.com/